Dzieli się tym, co najważniejsze
Gdyby przebiegało według utartego schematu, nie wzbogacałoby nas w żaden sposób. Gdyby obfitowało tylko w dobre momenty, z czasem przestalibyśmy je dostrzegać. Gdyby było pełne przypadkowych spotkań, w tłumie mijalibyśmy prawdziwych przyjaciół. Gdyby nie stawiało wyzwań, nie mielibyśmy okazji poznać swoich możliwości. Każdy z nas może wrócić pamięcią do tego, co wypełnia wspomnienia o przeszłości i stwierdzić, czy powyższe słowa mają sens. Nasycone, intensywne, z całą gamą emocji, fantastycznych relacji i rozczarowań - takie może być życie. I wydaje się, że powinno, jeśli chcemy, patrząc już z pewnej perspektywy, mieć pewność, że przeżyliśmy je w pełni. Co w życiu jest „naj...”? Momentów do takich rozważań nie brakuje. Bez wątpienia takim refleksjom sprzyja kolejna rocznica urodzin. Jeśli jest to 90. - tym głębsze i bardziej wartościowe mogą to być spostrzeżenia. A jeśli jubilatką jest Wanda Bukowska, możemy mieć pewność, że takie one są. Piękny człowiek, wspaniała kobieta, pełna lotnych myśli, wielu pasji i chęci do działania. To kobieta, której artystyczna dusza nie dawała i nie daje spokoju po dziś dzień. Większości znana jest z działalności w ramach stworzonego przez siebie Zespołu Pieśni i Tańca „Vladislavia” i słusznie, bo to jemu poświęciła kilkadziesiąt lat swojego życia. I choć jak sama wielokrotnie powtarzała, przypadkiem zainteresowała się folklorem, to jednak nie przypadkiem, a dzięki talentowi, pracy i zaangażowaniu szybko stała się specjalistką w tej dziedzinie. Doświadczeniami swoje życia podzieliła się z czytelnikami za sprawą książki „Wspomnienia z okresu od 1918 do 2018”. Kto czytał, ten wie, że nic tak nie chwyta za serce jak pełna wzruszeń historia sprowadzona do konkretnych sytuacji i osób. Taka bez wątpienia jest książka Wandy Bukowskiej. To wspomnienia pełne skrajności, w których nie brak radości, beztroski, ale wiele w nich rozczarowania, bólu i tęsknoty. To historia, w której jak w lustrze odbijają się losy naszego narodu. O rodzinnych Miłoszewiczach, pełnej uczucia relacji z rodzicami, o brutalności czasów wojennych, o różnych ludzkich obliczach, o samotności i sile, jaką dają marzenia – to i wiele innych wątków wypełnia poszczególne rozdziały książki. Wanda Bukowska wraca pamięcią do lat spędzonych na zesłaniu, do ciężkich realiów powojennych, także do swej działalności w harcerstwie, w szkolnictwie, opisuje również bogate doświadczenia związane z pracą instruktora. Książka odzwierciedla także osobowości autorki – niezłomność charakteru, odwagę, ogromną determinację i pasję do realizowania celów. Pokazuje, z jakim oddaniem wiedzą i doświadczeniem dzieli się z innymi. Co w życiu jest „naj...”? Jest nim tango, w taneczny wir którego, tak zacna jubilatka, dałaby się porwać z przyjemnością. Jest nim szczera relacja z drugim człowiekiem. Jest nim w porę wypowiedziany dowcip. Jest nim moment, w którym łzy wzruszenia bez skrępowania spływają po policzku. Jest nim karpatka, podana z kawą i cappuccino... Zdaje się, że jest nim każda drobnostka, nadająca mu niepowtarzalnej wartości.
Cenne odpowiedzi
Na pytania o takie aspekty istotne w życiu odpowiedzi udziela Wanda Bukowska. Kto był dla niej najważniejszym w życiu człowiekiem? - Najważniejsi dla mnie byli rodzice, a szczególnie ojciec. On dużo ze mną rozmawiał, uczył jak poznawać świat, podziwiać jego piękno i chronić przed niszczycielskimi żywiołami. On całym sercem służył Ojczyźnie i tego samego oczekiwał ode mnie. Miałam tylko osiem lat, jak poszedł na front walczyć w obronie Polski. Do dziś za nim bardzo tęsknię - mówi Wanda Bukowska. Kogo jubilatka określiłaby mianem najwspanialszego przyjaciela? - Mam w Warszawie koleżankę z Liceum Pedagogicznego w Kwidzyniu - Halinę Kosiorek-Sokół. Jedno zdarzenie spowodowało, że połączyła nas serdeczna, szczera przyjaźń - zaznacza instruktorka. Jak wspomina, zbliżały się wakacje i budynek, gdzie mieszkały przygotowywano do remontu. Wszyscy, którzy tam przebywali, spakowali rzeczy i wyjechali do domów. Została tylko pani Wanda, bo nie miała dokąd się udać. - Nie miałam rodziny ani żadnego schronienia. Zauważyła to Halinka, podbiegła do mnie, wzięła mnie za rękę i powiedziała, że będę spała na ulicy, bez dachu nad głową. Pakuj manatki - mówiła - i jedź ze mną do Łomianek. Poznasz moją rodzinę. Rodzice na pewno powiedzą: czym chata bogata, tym rada. Będziesz ze mną spała na sianie na strychu, a jedzeniem podzielimy się z tobą - opowiada Wanda Bukowska. - To, co usłyszałam, bardzo mnie ucieszyło. Byłam, niesamowicie wdzięczna Halince, że zaopiekowała się mną. Już 72 lata trwa nasza wzajemna, serdeczna przyjaźń. Halinka pomagała mi, gdy pisałam moje „Wspomnienia”, robiła drobne korekty. Wzajemnie traktujemy się jak rodzone siostry - podkreśla wodzisławianka. Zapytana o to, czy mimo tak wielu doświadczeń zmieniłaby coś w swoim życiu, zdecydowanie odpowiada, że mając 90 lat jest już za późno na zmiany, ale zgodnie z powiedzeniem, że uczymy się na błędach, starałaby się nie być taka łatwowierna. - Czasami, usiłowałam komuś w brew jego woli pomóc i naraziłam się na przykrość. Gdy po takim incydencie płakałam, to mój mąż mi mówił: nie czyń nikomu dobrze, a nie będzie ci źle. I zawsze miał rację. Jestem osobą wrażliwą na czyjeś nieszczęście, szybko chcę pomóc, doradzić. Mam to w naturze i trudno mi zmienić się - akcentuje.
Być razem
Życie założycielki ZPiT „Valdislavia” obfitowało w podróże. Nie brakowało tych związanych z działalnością kulturalną i folklorystyczną, ale i tych bardziej intymnych, w gronie najbliższych jej sercu osób. Jaką podróż wspomina z największym sentymentem i radością? Głównie te rodzinne wyprawy, gdy razem z mężem i synami w czasie wakacji pakowali do samochodu dwa namioty, materace, śpiwory, kuchenkę gazową, trochę prowiantu i wyruszali na zwiedzanie Polski. - Co roku planowaliśmy inna trasę, a po kilku latach wojaży znaliśmy prawie wszystkie zabytki i pamiątki kultury polskiej. W czasie tych wycieczek poznaliśmy ludzi, którzy wykonywali ciekawe zawody. Synowie pomagali nam przy stawianiu namiotów, przy gotowaniu posiłków. Zawsze i wszędzie byliśmy w komplecie:ja, mój mąż Olek, starszy syn Andrzej i młodszy syn Jurek. Z wielkim wzruszeniem i łezką w oku wspominam te czasy, gdy nasza rodzina była razem - dopowiada pani Wanda. - Po śmierci męża i okresie żałoby rozpoczęłam turystykę międzynarodową. Razem z młodszym synem Jurkiem zwiedziliśmy wszystkie większe i mniejsze kraje Europy. W ciągu wycieczek syn robił ciekawe zdjęcia, filmował i troskliwie mną opiekował się. Lat mi przybywało i pojawiły się problemy zdrowotne, lecz ja nie umiałam bezczynnie siedzieć w domu. Ciekawość świata kusiła mnie do zwiedzania krajów dalekich, poza Europą. Razem z synem Jurkiem zwiedziliśmy całą Tajlandię, Chiny, Meksyk i Wenezuelę. Te wycieczki wzbogaciły naszą wiedzę o świecie, ciekawych ludziach i zabytkach kulturalnych. W czasie tych wędrówek po świecie pamiętałam o mojej ,,Vladislavii”! Kupowałam płytki z nagraniami tańców ludowych, a po powrocie te tańce wyćwiczyłam z młodzieżą, by pokazać je wodzisławskiej publiczności. Z tej mojej podróży po świecie, pozostały miłe wspomnienia i tęsknota za tym, co minęło – dodaje.
Czy folklor, to dobry pretekst do poznania drugiego człowieka?
Wanda Bukowska nie ma wątpliwości, że tak. Jak zaznacza, folklor jest dziedziną bliską ludziom, bez względu na miejsce zamieszkania, na język, jakim się komunikują. - W czasie mojego długiego życia brałam udział, razem z moją młodzieżą w międzynarodowych festiwalach, organizowanych w różnych krajach i byłam świadkiem, jak nasza grupa szybko nawiązuje kontakt z młodzieżą innych, dalekich kontynentów. A gdy byliśmy we Francji, nasz zespól otrzymał nagrodę za tworzenie przyjacielskich kontaktów z młodzieżą festiwalową. Głównym hasłem folklorystów jest dbanie o folklor, zwyczaje i tradycje swojego kraju oraz poznawanie innych kultur w imię pokoju na świecie – mówi z przekonaniem.
Zapisane w pamięci
Jaką najistotniejszą refleksją, właśnie dzisiaj jubilatka, podzieliła by się z czytelnikami? - Pierwsze siedem lat mojego życia pamiętam bardzo dokładnie. Byłam jedynaczką, moi rodzice posiadali wyższe wykształcenie, byli zamożni, bardzo mnie kochali i niczego mi nie brakowało. Gdy miałam osiem lat rozpoczęła się moja droga przez mękę. Poznałam, co to lęk, strach, rozpacz, głód, represje, aresztowania, wyroki, więzienia, a w końcu straszna samotność, bezdomność, sieroctwo. Widziały to moje oczy, słyszały moje uszy i na zawsze zapisała to moja pamięć – wspomina ze wzruszeniem. - Była to dla mnie długa szkoła życia, która nauczyła mnie żyć w zgodzie z innymi, w razie potrzeby pomagać, doradzać, nikim nie gardzić. Mogłabym wymienić jeszcze wiele pozytywnych cech i pod nimi podpisać się. Wysoko cenię każdą pracę, bo dzięki niej zapewniłam sobie i rodzinie wszystko, co w życiu jest potrzebne. Pracowałam 35 lat w szkolnictwie i po nad 70 lat w kulturze. W Wodzisławiu Śląskim mieszkam i pracuję dla tego miasta już 57 lat. Oficjalnie jestem na emeryturze, a nie oficjalnie, to sama sobie wyszukuję zadania do zrobienia. Nie umiem żyć bez pracy, bez obowiązków – akcentuje. I to prawda. Pomysłów na to, co jeszcze można zdziałać, czym się podzielić i jak sensownie spędzić kolejne dni życia z pewnością Wandzie Bukowskiej nie brakuje. Tą niezwykle pozytywną energią mogłaby zarazić wielu. Czym zajmuje się obecnie? - Dosłownie, to jest od marca 2020 roku, gdy pojawił się koronawirus, w trosce o swoje zdrowie przebywam w domu, nigdzie nie wychodzę, tylko na balkon. Przestrzegam nakazów, zakazów lekarskich i rządowych. To już dziewiąty miesiąc, gdy znajduję się w ,,więzieniu domowym”. Nie nudzę się, bo znalazłam dla siebie pracę: po pierwsze, piszę książkę na czterdziestolecie ZPiT „Vladislavia” - „Dzieje Vladislavii” - opisałam już 30 lat naszej działalności. Po drugie, postanowiłam zrobić coś pożytecznego i napisać poradnik dla instruktorów zespołów folklorystycznych o nazwie ,,Skarbnica etnograficzno-choreograficzna”. Rozdział pierwszy jest prawie gotowy, zawiera około 100 stron i dotyczy doboru repertuaru dla dzieci i młodzieży pod względem ich sprawności psychicznych i fizycznych. Ten temat występuje w regulaminie jurorów na przeglądach i konkursach. W poradniku jest charakterystyka grup wiekowych i propozycja doboru repertuaru, nut, tańców i przyśpiewek oraz opis układów scenicznych. Zawiera też prezentację strojów ludowych z dziesięciu regionów Polski. W drugim rozdziale ,,Skarbnicy” planuję opisać rodowód polskich tańców narodowych, ich rozwój i popularność oraz walory artystyczne, które zachwyciły słynnych kompozytorów polskich i innych krajów. Do tego dołączyć nuty, opisy układów i dobór kostiumów. W częściach „Skarbnica” pojawia się na fanpage'u ZPiT Vladislavia – szczegółowo opisuje. Jakie wartości są dla Wandy Bukowskiej najważniejsze? Z przekonaniem stwierdza, że lubi ludzi szczerych, prawdomównych, uczciwych, wrażliwych na czyjeś nieszczęście. Że lubi mieć kontakt z osobami mądrymi, od których może czegoś się nauczyć. Denerwują ja ludzka głupota i wymądrzanie się innych.
źródło: Gazeta Wodzisławska